Na polskich drogach codziennie jeżdżą miliony różnego rodzaju aut, z czego zdecydowana większość to maszyny spalinowe. Jednakże w obliczu zwiększonej troski o środowisko naturalne oraz nowych regulacji unijnych coraz częściej mówi się o samochodach elektrycznych. W krajach rozwiniętych - w tym również w Polsce - rynek takich aut funkcjonuje już od dłuższego czasu. Jeśli spojrzymy na ten właśnie segment krajowej gospodarki, to okaże się, że ostatnio rozwija się on bardzo dynamicznie.
Z tego artykułu dowiesz się:
Spis treści
Wg danych z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar w 2023 r. sprzedaż samochodów elektrycznych w Polsce była o 52% większa niż w 2022 r. Biorąc pod uwagę liczbę zarejestrowanych pojazdów, to zwiększyła się ona z 23 651 sztuk do 57 065 sztuk. Z jednej strony numeryczny udział samochodów elektrycznych w całym rynku motoryzacyjnym nie jest zbyt duży, jednak wzrost o ponad połowę w ciągu 12 miesięcy świadczy o zawrotnej wręcz dynamice. Można więc mówić o dużym skoku zainteresowania elektrykami wśród Polaków.
Amerykański przemysł samochodowy doświadcza obecnie interesującego zjawiska. Ceny elektryków - w tym takiej marki jak np. Tesla - spadają w zawrotnym tempie. Mowa tu o obniżkach wynoszących nawet kilka tysięcy dolarów w ciągu tygodnia. Wynika to z tego, że na samochody elektryczne wciąż jest mały popyt przy stosunkowo dużej podaży. Ponadto istnieją ulgi podatkowe na tego typu pojazdy. Z kolei produkcja aut spalinowych stała się droższa, głównie przez wzrost cen materiałów oraz małą podaż chipów. W efekcie niektóre modele elektryków są tańsze niż ich spalinowe odpowiedniki. Informuje o tym m.in. agencja Bloomberga.
W związku z powyższym Polak zainteresowany nabyciem elektryka, robiąc zakup z rynku amerykańskiego dokona korzystniejszej dla siebie transakcji, niż gdyby dokonał kupna z rynku europejskiego albo azjatyckiego. I to przy uwzględnieniu kosztów sprowadzenia pojazdu do Polski.
Na pewno w pierwszej kolejności rzuca nam się w oczy fakt, że stacji do ładowania samochodów elektrycznych nie jest zbyt dużo w naszym kraju. Zasadne staje się więc pytanie o możliwość doładowania samochodu, jeśli jego właściciel planuje dłuższą trasę. Z jednej strony nie ma co się dziwić - na niecałe 60 000 sztuk pojazdów nie może przypadać parę tysięcy stacji do ładowania, a z drugiej strony faktycznie wojaże na kilkaset kilometrów mogą wzbudzać niepokój kierowcy, jeśli chodzi o zasobność paliwa. Kolejną bolączką jest to, że doładowanie elektryka do pełna zajmuje o wiele więcej czasu niż zatankowanie spalinowca. Wprawdzie nie zawsze właściciel auta elektrycznego ładuje je do poziomu 100%, jednak parogodzinne oczekiwanie na choćby częściowe uzupełnienie energii to stanowczo zbyt dużo czasu.
Wobec tego kategoria produktu motoryzacyjnego jakim jest auto napędzane energią elektryczną nie jest adekwatna do każdego typu klienta. Zwłaszcza te osoby, które nie mają w swojej okolicy przystosowanej do ładowania elektryków infrastruktury (bo np. mieszkają na starym osiedlu), bądź mieszkają w małych miasteczkach i na wsiach uznają zakup takiego samochodu na bezsensowny. Tak więc taka grupa docelowa klientów to chyba nie jest właściwy adres, który interesowałby producentów elektryków.
Trudno przewidzieć, czy zainteresowanie Polaków elektrykami będzie w dającej się przewidzieć przyszłości rósł czy spadał, albo czy pozostanie taki sam. Możemy jedynie oszacować, co by było, gdyby wzrost sprzedaży samochodów elektrycznych utrzymał się na takim samym poziomie, co ostatnio, czyli mniej więcej 50%. Jak łatwo policzyć w ciągu 2024 r. liczba elektryków osiągnęłaby 85 597 sztuk, w 2025 r. - 128 396 sztuk, w 2026 r. - 192 594 sztuk, w 2027 r. - 288 891 sztuk, w 2028 r. - 433 337 sztuk, w 2029 r. - 650 006 sztuk. a w 2030 r. - 975 009 sztuk. Jak więc widać prawie milion elektryków na polskich drogach już za 6 lat to liczba, która na pewno robi wrażenie.
Trzeba jednak zawsze patrzeć na zagadnienie poprzez odpowiednią skalę. Zgodnie z danymi GUS z końcówki 2022 r. w Polsce było 27,8 mln pojazdów nadających się do użytku - mowa tu o samochodach osobowych, ciężarowych oraz motocyklach. Biorąc pod uwagę to jaki byłby możliwy udział elektryków w rynku ogólnym za kilka lat możemy oszacować proporcje. Załóżmy bardzo ostrożnie, że w 2030 roku byłoby 30 mln pojazdów użytkowych (tego samego rodzaju, jakie w swojej statystyce uwzględnił GUS). Zgodnie z powyższymi szacunkowymi obliczeniami udział elektryków w całym rynku motoryzacyjnym wyniósłby niecałą 1/30. To trochę odległy stosunek od stanu dominacji rynkowej.
Jeśli znajdujesz się w krupie klientów, którzy są zainteresowani kupnem elektryka, to możesz potrzebować zewnętrznego finansowania. Mimo, że - jak już wspomnieliśmy - ceny elektryków, zwłaszcza amerykańskich spadają, to wciąż jest to koszt rzędu 100 000 - 250 000 zł (w zależności od modelu). Standardowy kredyt samochodowy może Ci pomóc w ten sposób, że pozyskasz część brakujących środków na tę inwestycję. Jednakże to może być za mało. Innym sposobem może być zaciągnięcie większego kredytu gotówkowego z banku. Jeżeli szukasz skutecznych rozwiązań i ofert konkretnych banków, to serdecznie zapraszamy do lektury również tego artykułu: Czy można wziąć kredyt na samochód elektryczny?
Dodano: