Odnosząc się do roli organów rządowych i instytucji państwowych, a także wpływu ich decyzji czy działań kontrolnych na zachowania rynkowe w obszarze kredytów frankowych, trzeba wziąć pod uwagę okoliczności społeczno-gospodarcze w jakich funkcjonowała Polska w latach 2000 – 2008.
Z tego artykułu dowiesz się:
Spis treści
Tematyka związana z odpowiedzialnością organów państwa za przebieg historii związanej z kredytami frankowymi poruszana była już przez wielu autorów na przestrzeni ostatnich lat.
Wydaje się, że najtrafniejszym komentarzem, co do odpowiedzialności organów rządowych w tej kwestii jest raport Najwyższej Izby Kontroli z 16 sierpnia 2018 roku zatytułowany „Kredyty Frankowe: Państwo pozwoliło bankom na zbyt wiele”. W swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli wskazuje, że te instytucje, które na tamten moment, były odpowiedzialne za ochronę konsumentów, nie zapewniły właściwego przestrzegania praw kredytobiorców, a także zdecydowanie za późno przeciwdziałały nieuczciwym praktykom banków.
Kluczowe przyczyny negatywnej ochrony konsumentów leżą według NIK w konieczności walki frankowiczów o wyeliminowanie niewłaściwych praktyk banków w drodze postępowań sądowych, które są procesami niebywale długotrwałymi, a także w niedokładnie określonych kompetencjach urzędu jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego, a w zasadzie wtedy to była Komisja Nadzoru Bankowego. W efekcie końcowym to banki uzyskały korzyści wynikające ze stosowania niedozwolonych zapisów w umowach, jednak według NIK, gdyby ówczesny system ochrony konsumentów działał sprawnie to takie zapisy byłyby wyeliminowane bardzo szybko.
Najwyższa Izba Kontroli wymienia cztery obszary i są to:
Warto zwrócić też na inne aspekty, które wzięła pod uwagę Najwyższa Izba Kontroli, a są to czynniki takie jak:
Ocena NIK odpowiedzialności jaka spoczywała na organach administracji publicznej niestety jest wprost negatywna, a przy jednoczesnej ogromnej roli Państwa w możliwym zapobieżeniu rychłym problemom związanych z kredytami frankowymi jest elementem, który oprócz tego, że przyczynił się do rozwoju istniejącego dziś problemu frankowiczów, to przede wszystkim nie pomógł zatrzymać rozwoju kredytów obarczonych tak wysokich ryzykiem.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na jeden z czynników jakie wskazał NIK, a dotyczący zachęcających wypowiedzi niektórych polityków. Z pewnością nie jest naszym celem wchodzić w meandry tak szerokiego tematu jakim jest polityka państwa. Chcemy natomiast zwrócić uwagę na ten aspekt, gdyż jest on wśród wszystkich czynników determinujących problem kredytów frankowych – jednym z istotnych.
Pamiętajmy, że początkowe lata XXI wieku to czasy, kiedy na arenie politycznej poszczególne partie polityczne kreowały wizje przyszłej Polski w nurcie „Polski Liberalnej” lub „Polski Solidarnej”, a głównymi problemami, na których się one koncentrowały to były aspekty ekonomiczne i społeczne. To właśnie one zdeterminowały programy wyborcze każdej partii, które co rusz prześcigały się w prezentowaniu dla swoich wyborców obietnic z tego zakresu. A problemów do rozwiązania było całkiem sporo.
Na przykład jednym z takich obszarów były programy mieszkaniowe, które były odpowiedzią na wysokie wciąż potrzeby mieszkaniowe Polaków. Możliwe, że kojarzysz lub pamiętasz taki program rządowy „Rodzina na Swoim”. W ramach tego programu rząd zobowiązywał się do pokrycia części odsetek kredytowych w okresie 8 lat trwania kredytu. Partie rządzące w tamtych latach miały świadomość, że głównym źródłem finansowania zakupu nieruchomości są i będą kredyty hipoteczne, a „społecznego problemu niedoboru mieszkań sam mechanizm rynkowy nie rozwiąże” – cytując wprost z programu wyborczego z 2005 roku partii Prawo i Sprawiedliwość. Społecznego problemu niedoboru mieszkań sam mechanizm rynkowy nie rozwiąże. Zatem klucz do rozwiązania tego problemu stanowiły kredyty bankowe, jednak ten sam klucz stał się bodźcem do powstania innego problemu – problemu ryzyka związanego z kredytami walutowymi.
Niemniej jednak, gdy zapoznasz się z różnymi wypowiedziami czołowych polityków z tamtego okresu, to łatwo zauważysz, że odnosi się nieodparte wrażenie jakby tego ryzyka nie chciano zauważyć lub pod przykryciem wyjścia naprzeciw oczekiwaniom Polaków, pozwolić na ekspansję kredytów walutowych ostatecznie przenosząc odpowiedzialność za podjętą decyzję na kredytobiorcę. Warto zapoznać się z dokumentem opublikowanym przez Komisję Nadzoru Bankowego w dniu 10 marca 2015 zatytułowanym „Przypomnienie publicznej dyskusji o kredytach walutowych”. To w nim możesz się zapoznać z różnymi źródłami wypowiedzi osób ze sceny politycznej, ale i przedstawicieli urzędów nadzoru czy ekspertów.
Wśród tych wypowiedzi znalazła się na przykład wypowiedź Pani Moniki Krześniak z dnia 17.03.2005 opublikowana w artykule Gazety Prawnej o tytule „Nadzór Ostrzega”. Brzmi ona: „Mimo rekordowych wyników, nad bankami mogą się zebrać czarne chmury. Nadzór bankowy ostrzega, że liberalna polityka banków, które na coraz większą skalę udzielają kredytów mieszkaniowych, może w przyszłości doprowadzić do kryzysu sektora (…). Dziś ta wypowiedź brzmi jak proroctwo prawda?
Z kolei w innym artykule z 10.02.2006 roku „Ograniczenia w kredytach walutowych – debata Money.pl” głos zabrał kilka razy Pan Wojciech Kwaśniak. Powiedział na przykład, że „banki robią sobie żarty – jedna trzecia kredytów w Polsce to kredyty w walucie i ten fakt oraz trend, który został ujawniony w ubiegłym roku powodują, że cały system bankowy przejmuje na siebie większe ryzyko (…)”. Czyli banki miały świadomość co się dzieje, a jednak… zaryzykowały. Dzisiaj ponoszą konsekwencje w postaci tysięcy pozwów sądowych skierowanych przeciwko nim ze strony frankowiczów.
W marcu 2006, Komisja Nadzoru Finansowego wprowadzono rozwiązanie w postaci Rekomendacji S, której celem były zaostrzenie warunków uzyskania kredytu w walucie obcej. Z licznych wypowiedzi polityków tamtego okresu wynika, że tak radykalne rozwiązanie jak całkowity zakaz udzielania kredytów walutowych byłby skierowany przeciwko Polakom, jednak nawet negatywny odbiór budziła u nich właśnie zasadność Rekomendacji S czyli ograniczeń w ich udzielaniu.
Na przykład Przemysław Gosiewski, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości mówił, że Rekomendacja S „uderzy przede wszystkim w biedniejszych kredytobiorców zaciągających pożyczki na mieszkanie(…)”, a nowe przepisy w opinii Pana Gosiewskiego były przede wszystkim realizacją interesu korporacyjnego banków w postaci zwiększenia zainteresowania kredytami złotowymi. Wypowiedź posła miała miejsce w artykule „Konsolidacja remedium na ograniczenia”, z 03 lipca 2006 roku, pis.org.pl za Naszym Dziennikiem.
Z kolei inna wypowiedź, tym razem Pani Zyty Gilowskiej, udzielona w artykule z 10 lutego 2006 roku „Ograniczenia w kredytach walutowych niekorzystne dla Polaków” brzmiała: „propozycje ograniczeń w dostępie do kredytów walutowych, dyskutowane obecnie przez banki i Narodowy Bank Polski, utrudnią obywatelom „podjęcie jakiejś gry kredytowej”. W dalszej wypowiedzi powiedziała, że „obywatele wprawdzie zdaniem niektórych lekkomyślnie trochę korzystali z kredytów denominowanych w walutach obcych, ale moim zdaniem obywatele są dorośli i mają prawo do pewnej dozy lekkomyślności w podejmowaniu decyzji”.
Tak więc widzisz, na podstawie zaledwie kilku wypowiedzi, że zdania różnych środowisk były mocno podzielone i skrajnie odmienne, czasem nawet zaskakujące. W ślad za ostatnim komentarzem – wiadomo, że nawet jeśli każdy sam decyduje i ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje, to jeśli tak postąpi większa grupa osób to jest to już problem społeczny, którego ani organy nadzoru ani organy administracji rządowej nie powinny ignorować.
Z kolei komentarze eksperckie zacytowane w dokumencie Komisji Nadzoru Finansowego - najprawdopodobniej również te, które miała na myśli Najwyższa Izba Kontroli jako te, które przyczyniły się do ekspansji kredytów walutowych - to na przykład komentarz Expandera brzmiący „najbardziej optymistyczny scenariusz to 1,80 zł za franka w momencie, w którym Polska będzie wchodziła do strefy euro. Aby raty CHF zrównały się z tymi w kredytach złotówkowych, kurs franka musiałby przekroczyć 3 zł. A do tego potrzeba by krachu w polskiej gospodarce”.
Jak wiesz, dzisiaj kurs franka kształtuje się powyżej 4 zł, a średni kurs franka z okresu 21 lat czyli od 2000 roku, wynosi około 3,30 zł. Kredyty frankowe cieszyły się popularnością od 2005 roku do 2009 roku, z największą liczbą zawartych kredytów w latach 2007 i 2008 kiedy kurs franka był w okolicy 2 zł. Natomiast od 2011 kurs franka wynosił średnio ponad 3 zł, w wielu okresach czasu nawet znacznie powyżej 3 zł.
Inny komentarz zacytowany przez KNF, dotyczący wypowiedzi ówczesnego Prezesa UOKiK Cezarego Banasińskiego brzmiał: „Jednocześnie dostrzegam zagrożenie, jakie niesie ograniczenie możliwości udzielania kredytów walutowych, dla konkurencji w sektorze bankowym, w segmencie kredytów hipotecznych(…)”. Wynika z tego, że na szali ochrony konkurencji czy konsumenta, wnioskując z wypowiedzi Pana Banasińskiego można wnioskować, że wygrała konkurencja z konsumentem.
Z kolei Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości obawiał się, że skutkiem wprowadzenia zaleceń Komisji Nadzoru Bankowego w postaci Rekomendacji S byłoby - cytując z treści komunikatu prasowego Klubu Parlamentarnego PIS - „zmniejszenie możliwości nabywania przez obywateli (szczególnie przez młode osoby) własnych mieszkań (…). Negatywnym skutkiem tej rekomendacji było również według tego klubu to, że „znaczna część średniozarabiających Polaków nie będzie w stanie uzyskać dostępu do kredytu z powodu gwałtownego wzrostu jego kosztów. Wprowadzenie sztucznych ograniczeń tamujących naturalny rozwój rynku kredytów nie służy polskiej gospodarce, a już na pewno nie służy obywatelom (…)”.
I na koniec cytat z wypowiedzi zamieszczonej w Przeglądzie Corporate Governance 2007 w numerze drugim, dotyczący tego, że do rozwiązań w postaci kredytów walutowych sceptycznie podchodzili przedstawiciele władz bankowych, gdzie „(…) okazało się, że zdecydowana większość członków bankowych władz bierze kredyty w złotych i na bardzo długie okresy. I to nawet w tych bankach, które swoim klientom – przypuszczam, że o znacznie niższych dochodach niż bankowcy –, oferują kredyty obciążone, nie zrozumianym często przez klienta, ryzykiem kursowym, a także ryzykiem stopy procentowej z innego rynku”.
Zatem czy państwo skutecznie chroniło konsumentów przed praktykami banków udzielających kredyty obarczone ryzykiem walutowym? Na to pytanie stawia odpowiedź Najwyższa Izba Kontroli mówiąc, że nie. Swoją ocenę opiera na wynikach kontroli działań podmiotów administracji publicznej takich jak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, Komisja Nadzoru Finansowego oraz Rzecznik Finansowy. Kontrola tych organów obejmowała okres od 2005 do 2013 roku. Wnioski z niej płynące to słabość systemu ochrony konsumentów i umożliwienie przestrzeni do stosowania przez banki niedozwolonych postanowień umownych. NIK wskazuje, że główny ciężar i ryzyko związane z rozwiązaniem sprawy kredytów frankowych został przeniesiony na kredytobiorców.
Dodano: